LEGENDY GRYFA CZĘŚĆ 17

Stefan Kliński (24.09.1947 – 22.04.2023)

Dzisiaj przypomnimy jedną z najbarwniejszych postaci, jakie reprezentowały Nasz klub.

Postać Stefana Klińskiego, o którego życiu i karierze piłkarskiej można byłoby napisać tak naprawdę książkę.

Stefan Kliński urodził się 24 września 1947 roku w Bytomiu.

Był wychowankiem tamtejszych Szombierek, do których trafił w 1960 roku.

U progu lat 60-tych rywalizacja Polonii z Szombierkami rozgrzewała „kresowiaków” i „hanysów”.

Z miejsca gdzie mieszkał przy ulicy Jagiellońskiej mógł trafić tylko do Szombierek.

Bo wystarczało aby młody Stefan, przeszedł tylko pod mostem i już był na starym stadionie Szombierek, tym przy kopalni i torach kolejowych.

Kliński pierwszy raz pojawił się na trening bytomian, gdy miał niespełna 16 lat.

Nie zdążył rozegrać żadnego meczu w klubowym zespole juniorów, a już dostał powołanie do Reprezentacji Polski w tej kategorii wiekowej.

Także szkoleniowiec Szombierek od razu włączył Klińskiego do pierwszej drużyny, w której występowali tacy piłkarze jak m.in. Jan Matysek (ojciec Adama), Paweł Sobek, Aleksander Mandziara, Helmut Nowak czy bracia Wilimowie.

Gra w takim towarzystwie dała młodemu chłopakowi potężnego „kopa”.

Piłkarz mimo nie najlepszych warunków fizycznych (w czasie kariery 174 wzrostu / 70 kilogramów wagi) miał ogromny talent, ale i jednocześnie bardzo trudny miał charakter.

Był znakomitym stoperem, ale też jednocześnie bardzo „lubił życie”, dobrą zabawę i towarzystwo kobiet.

Piłkarski talent Klińskiego rozwijał się błyskawicznie.

W pierwszej lidze zadebiutował 8 września 1963 roku w wygranym 1:0 spotkaniu z Pogonią Szczecin, szesnaście dni przed swymi 16 urodzinami.

W sezonie 1964/65 jeszcze jako wciąż niepełnoletni, sięgnął z bytomianami po wicemistrzostwo kraju.

W wieku 21 lat powołany został przez Ryszarda Koncewicza na tournée reprezentacji po Ameryce Południowej.

Wśród sześciu spotkań tylko jedno z Argentyną w Mar del Plata, było meczem oficjalnym, a w nim akurat Stefan Kliński nie zagrał.

Reprezentował barwy Szombierek do końca jesieni 1971 roku.

Wtedy zaczęły się jego duże problemy życiowe, a szkoda bo było to akurat w czasie, kiedy zainteresowanie jego osobą wyrażała Warszawska Legia.

Po rundzie jesiennej 1971 roku piłkarz nagle zniknął ze składu Szombierek.

Później odnalazł się w zakładzie karnym w Wojkowicach.

Trafił tam za popełnione wcześniej przestępstwo natury obyczajowej, surowo karane wtedy przez sądy PRL.

Po latach Stefan Kliński wyjaśniał, że został w całą sprawę wmanipulowany, bo chodziło o dziewczynę kolegi z drużyny Szombierek.

Sąd I instancji orzekł uniewinnienie, ale sąd odwoławczy po apelacji prokuratury zasądził wyrok trzech lat bezwzględnego pozbawienia wolność.

Czas odbywania kary, to był kompletny rozbrat ze sportem.

Po dwóch latach spędzonych za kratami, został warunkowo zwolniony z dalszego odbywania kary.

Postarało się o to Zagłębie Sosnowiec, które zajmując ostatnie miejsce w ekstraklasie, pilnie potrzebowało dobrego stopera.

Zaledwie po trzech dniach przebywania na wolności, Kliński zadebiutował w Zagłębiu, w którym rozegrał pięć spotkań.

Runda jesienna się skończyła, a po Nowym Roku już nikt nie widział więcej piłkarza ani na treningu, ani w Sosnowcu, czy w Bytomiu.

Po jakimś czasie odnalazł się w III-ligowym KSZO Ostrowiec Świętokrzyski.

Jak sam mówił, chciał odmienić swoje życie i potrzebna mu była zmiana środowiska w którym się obracał i dlatego podjął radykalną decyzję o opuszczenia Śląska.

Taka decyzja kompletnie nie spodobała się dla działaczy Zagłębia, którzy zablokowali i uniemożliwili grę w KSZO.

W związku z tym przez półtora roku znów nie grał i zajmował się trenowaniem juniorów ostrowieckiego klubu.

W tym czasie dostawał wiele ofert gry od klubów z ekstraklasy.

W sierpniu 1975 roku przyjął dopiero ofertę spadkowicza z I ligi, gdyńskiej Arki.

W II lidze odbudował swoją formę i wreszcie ustabilizował swoje życie.

Razem z Arką ponownie powrócił na najwyższy ligowy poziom.

Szybko stał się podstawową postacią klubu z Gdyni.

Po trzech latach spędzonych w Gdyni, przeniósł się do Gdańska, do II-ligowej Lechii.

Po roku przyjął ofertę gry w Słupsku i taki oto piłkarz, który rozegrał w ekstraklasie 202 mecze i zdobył w niej 8 bramek, trafił do składu III–ligowego Gryfa, który miał ambitne plany awansu.

Z miejsca stał się podporą obrony.

Grając na stoperze, świetnie wywiązywał się ze swojej roli.

Pierwszy sezon na Zielonej, jeszcze nie przyniósł awansu, ale już kolejny tak.

Wielka w tym była zasługa Stefana Klińskiego.

Jego firmowym zagraniem, było wybijanie piłki głową z własnego pola karnego na sam środek boiska.

Było to coś niesamowitego. Jak sam przyznał, takiej techniki uderzania piłki głową nauczył się od Jerzego Wilima z Szombierek, byłego reprezentanta kraju i króla strzelców ekstraklasy.

Grając w Naszym klubie, złe emocje znów dopadły Stefana Klińskiego.

Kiedy Gryf walczył o awans do ekstraklasy między innymi z GKS Katowice, z którym miał rozegrać jeden z decydujących meczy w Słupsku, najpierw grał z Uranią w Kochłowicach.

Tam po spotkaniu Kliński odbył rozmowę z obecnym na stadionie byłym kolegą z Szombierek, Stanisławem Grzywaczewskim, ówczesnym piłkarzem z Katowic.

Od razu nad Słupią zrobiła się z tego powodu duża afera. Podejrzewano Klińskiego o próbę sprzedania dla zespołu GKS Katowice nadchodzącego meczu.

Nasz stoper, aby położyć kres wszelkim pomówieniom i podejrzeniom, na własne życzenie nie zagrał w tym jednym z najważniejszych meczy w całej historii klubu.

Było to największe osłabienie składu w tym momencie, jakie mogło się przydarzyć.

Gryf bez Klińskiego na stoperze przegrał ten mecz 0:1 i bezpowrotnie stracił historyczną szansę na grę w ekstraklasie.

Cała ta sprawa miała chyba wpływ na to, że Gryf był jego ostatnim klubem w karierze, którą zakończył po jesiennej rundzie w II lidze w roku 1982.

Po zakończeniu kariery w żaden sposób nie związał się już z piłką nożną, a stadiony odwiedzał już tylko w roli kibica.

Odszedł od nas w tym roku 22 kwietnia.

Jego ciało spoczęło na Cmentarzu Parafialnym w Gdyni Oksywiu.

Starsi kibice doskonale pamiętają Stefana Klińskiego, bo był jednym z najlepszych zawodników Gryfa w jego historii.

 

Występy Klińskiego w Gryfie:

Sezon 1979/80 – III liga – bez bramki

Sezon 1980/81 – III liga – 2 bramki

Sezon 1981/82 – II liga – 2 bramki / 23 mecze

Sezon 1982/83 – II liga – bez bramki / 9 meczy – tylko jesienią

 

SPRAWDŹCIE TAKŻE

STATYSTYKI PIERWSZEGO ZESPOŁU

PODSUMOWANIE OKRĘGÓWKI